Chciałabym Wam przedstawić porcję błędów znalezionych przeze mnie w pierwszej i drugiej części. Nie będą to jednak standardowe błędy- urodziny Hermiony przypadające w różnych częściach na inne miesiące, zastanawianie się czy bazyliszek może zabić osobę spoglądającą na niego przez okulary... Nic z tych rzeczy. Zapiszę tutaj błędy, czy może raczej nieścisłości, które udało się znaleźć mnie samej podczas czytania. Być może okaże się, że niektóre z tych "błędów" w rzeczywistości łatwo da się wyjaśnić- w takim razie proszę Was o napisanie mi o tym w komentarzu, albo wysłaniu odpowiedniej notatki na mojego maila: nie.lubie.wymyslac.nazw@gmail.com . Nie przedłużając, oto ów nieścisłości:
1. Pod koniec pierwszej części Harry, Ron i Hermiona zjeżdżają w podziemia szkoły, aby odzyskać Kamień Filozoficzny. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że dostali się do nich przez klapę w podłodze... na trzecim piętrze! Oznaczałoby to, że zlecieli przez kilka pięter, które musiały być najwyraźniej niezagospodarowane, jednak w książce nigdzie nie jest to wspomniane. Można w ten sposób wywnioskować, że szyb, którym spadali przyjaciele istnieje w tym samym miejscy co klasy i korytarze na niższych piętrach... (Harry Potter i Kamień Filozoficzny; Przez klapę w podłodze)
2. Kiedy Harry i Hagrid są u Gringotta, targany chorobą lokomocyjną Hagrid prosi Gryfka, aby zwolnił wagonik. Goblin odpowiada, że wózki mają tylko jedną prędkość. Jednak już po chwili czytamy opis: "Teraz mknęli coraz niżej i coraz szybciej (...)". (Harry Potter i Kamień Filozoficzny, Ulica Pokątna)
3. Zastanawiają mnie również pewne kwestie dotyczące Komnaty Tajemnic. Ciekawe jest na przykład, jak Tom Riddle porozumiewał się z bazyliszkiem, nieustannie dbając, aby nie spojrzeć mu w oczy. To jednak na upartego ujdzie- interesuje mnie co innego. Mianowicie kwestia jego wydostawania się z Komnaty. Harry, Ron, Ginny i Lockhart wylecieli stamtąd dzięki pomocy Fawkesa. Trudno jednak uwierzyć, że i Voldemort hodował potajemnie zdolnego przenosić ogromne ciężary ptaka. Jak on to, u licha, robił? Zastanawiająca jest również inna kwestia dotycząca bazyliszka- Harry przez cały rok szkolny słyszał mordercze szepty tego potwora ("Krew... czuję krew... zabić... rozszarpać", itp.). Pamiętajmy, że Harry zna mowę węży, nie ich myśli. Zastanawia zatem fakt, do kogo bazyliszek tak namiętnie się odzywał. Czyżby do samego siebie? (Harry Potter i Komnata Tajemnic)
4. Mniej więcej w środku drugiej części Harry przechodzi korytarzem.Wtedy zauważa, że doszło do napaści na Justina Finch- Fletchley'a i Prawie Bezgłowego Nicka. Zaalarmowani okrzykami Irytka, z klas zaczynają wyłaniać się uczniowie i nauczyciele. No właśnie... "Trzask- trzask- trzask: wzdłuż całego korytarza po kolei otwierały się drzwi i wybiegały z nich ludzie." Czy to nie dziwne, że uczniowie- sądząc z opisu co najmniej z kilku klas- uczyli się w klasach położonych wzdłuż tego samego korytarza? Wynika z tego, że albo w Hogwarcie jest pełno uczniów, mających lekcje w tym samym czasie w różnych częściach zamku, albo też lekcje odbywają się tylko w miejscu, obok którego akurat przechodził Harry. Jednak żadna z tych wersji mnie nie przekonuje- drugą z nich można z miejsca wykluczyć, biorąc pod uwagę parę scen z książki (na przykład bieganinę Rona i Harry'ego z klasy do klasy wzdłuż całego zamku w pierwszej części, czy zwyczajne opisy, np. klasa pani Trelawney znajdowała się na szczycie budynku, Snape urzędował w lochach, Firenzo na parterze, astronomia odbywała się na dachu, a zielarstwo w szklarniach, itp.). Pozostaje więc druga opcja- w Hogwarcie jest pełno uczniów, mających lekcje w tym samym czasie w różnych częściach zamku. Jednak czy to w ogóle możliwe? Nie zgadza się tutaj kwestia nauczycieli- na jeden przedmiot przypadał jeden nauczyciel. Jak już wyżej wymieniłam, większość z nich urzędowała w określonych miejscach zamku. Reszty nauczycieli było zwyczajnie za mało, aby oni i ich klasy zajmowali całą długość korytaraz (biorąc oczywiście pod uwagę, że lekcje nie odbywały się tylko wzdłuż owego korytarz). Uff... To się rozpisałam... Wybaczcie, chciałam to jak najlepiej opisać ;) (Harry Potter i Komnata Tajemnic; Klub Pojedynków).
To na tyle, mam nadzieję, że się Wam podobało. I że w ogóle udało Wam się przez to przebrnąć. Proszę Was również, abyście nie traktowali moich, być może momentami impertynenckich uwag, jako obrazę wymierzoną książce. Ja naprawdę uwielbiam całą tą serię, a że pojawiają się w niej błędy... no cóż, to tylko dowód na to, że pani Rowling też jest człowiekiem. (A to nie takie oczywiste, biorąc pod uwagę, jak nieziemsko pisze). No, to był taki suchar na koniec :) Zapraszam do czytania poprzednich notek i oczekiwania na kolejne.
Snicki
No, no. Nawet nie zauważyłam tych błędów czytając Pottera :) Masz oko :D
OdpowiedzUsuń